Recenzja książki "Dziki ogród" Łukasza Łuczaja, czyli o tym, jak przestałam się czuć nieswojo
- roslinatorzy
- 30 sty 2023
- 1 minut(y) czytania
Nie wiem, czy bardziej głupio czułam się wykopując w 2019 roku 40-centymetrowy kawałek łąki w małej wsi na Podkarpaciu, by potem przewieźć go na świeżo nabyty pod Krakowem kawałek ziemi czy tłumacząc mężowi rok później, że chciałabym mieć nieformowany żywopłot z grabiny, bo taki zapamiętałam z dzieciństwa. Pomijam przekonywanie go kilka lat temu, że chcę mieć swoją brzozę, żeby robić miotły i żebyśmy zostawili co parę metrów na trawniku niekoszone prostokąty.
Po lekturze książki Łukasza Łuczaja przestałam się czuć nieswojo! Co więcej - nabrałam pewności, że to co robiłam intuicyjnie od lat, ma głęboki sens. Bo jakże może być inaczej, jeśli dokładnie to samo radzi chyba najbardziej znany polski botanik, doktor habilitowany nauk biologicznych, wykładowca akademicki, a przede wszystkim praktyk z kilkoma hektarami ziemi, na której założył ponad 20 lat temu dziki ogród.
Za co uwielbiam nową książkę Łukasz Łuczaja "Dziki ogród"?
Za mnóstwo praktycznej wiedzy. Sprawdzonej w naszych warunkach klimatycznych.
Za podkreślanie wagi bioróżnorodności oraz pokazanie konsekwencji, jakie niosą nasze ogrodnicze decyzje.
Za przypominanie, że zawsze trzeba zostawić naturze margines!
Za podkreślanie, że nie na wszystko mamy wpływ i nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć. Pewne rzeczy trzeba przetestować, czasem trzeba odpuścić (dokładniej - "powierzyć naturze"), a chaos nauczyć się tolerować.
Za głęboki szacunek dla fauny i flory rodzimej. Za ukazywanie jej bogactwa.
Za pokazywanie szerszego kontekstu, wplatanie wiedzy z etnobotaniki, tłumaczenie procesów i współzależności.
Za nieokłamywanie nas, że każdy może mieć własną łąkę krokusów! Mało kto napisze o krokusach szczerze "mnie jednak kojarzą się z problemami i rozczarowaniem" oraz "uwielbiają go gryzonie" (ogrodnicy już dobrze wiedzą, co to oznacza).
Także, panie profesorze, dziękuję!

Comments