top of page

Przeprowadzka na wieś. Grudzień (miesiąc czwarty). 8 krótkich historii.

  • roslinatorzy
  • 8 sty 2024
  • 3 minut(y) czytania

1.Miej przy sobie łopatę


Grudzień zaczął się z przytupem. Śnieg pojawił się już z końcem listopada i leżał do połowy grudnia. Sąsiedzi powtarzali, że takiej zimy dawno nie widzieli, a my w ostatniej chwili zdążyliśmy dokupić drugą łopatę. Znajomi, którzy mieszkają w mieście dzwonili i pytali, czy dużo u nas śniegu, a ci, którzy mają domy, zadawali pytanie: “to ile odśnieżaliście?”. Pierwszego odśnieżania długo nie zapomnimy. Wracamy do siebie w sobotę wieczorem po całym dniu w Krakowie. Wjeżdżamy do wsi i z ulgą zauważamy, że droga  była odśnieżana oraz… że wjazd  na nasze podwórko jest totalnie zasypany. Niby oczywiste, ale to jest ten moment, który uczy szacunku dla zimy. Brniesz po kolana w śniegu drogą dojazdową do własnego domu, a auto musi zostać przy drodze, dopóki nie odśnieżysz “swoich” kilkudziesięciu metrów (gdzie te czasy, gdy narzekałam, że wspólnota mieszkaniowa nie odśnieżyła chodniczka pod blokiem?!).



2. Zachowaj kulturę wśród zasp


Przed dwa tygodnie jeździłam autem (i sankami) po zupełnie białej, wiejskiej drodze. Nie było soli drogowej, nie było błota pośniegowego. Idealna, biała nawierzchnia. Można było zawieźć dzieci przed 7 rano sankami na autobus szkolny, trzeba było trochę poboksować podczas prób ruszania pod górkę. Opanowałam też do perfekcji przejazd wzdłuż zasp śnieżnych, kiedy nie ma mowy o tym, żeby dwa auta minęły się bez dodatkowych manewrów. Kulturalnie wjeżdżamy na cudze podwórka, gdy tylko widzimy, że ktoś się zbliża z naprzeciwka. Nikomu się nie spieszy, nikt nie wymusza pierwszeństwa… 


3. Bój się ludzi, nie lasu


Las zimą odsłania nowe oblicze. Tropy na śniegu jednoznacznie wskazują, którędy przechodziły sarny, a którędy zające. Człowiek odkrywa rzeczy, których wcześniej nie widział. Nagle zauważa, że  sarny uroczo kopią przednimi kopytami w śniegu, żeby znaleźć coś do jedzenia. Są też mniej przyjemne obrazki. Ludzie chodzą do lasu, ścinają jodły, po czym obcinają tylko czubek i najładniejsze gałązki. A drzewo zostaje w lesie, powalone i sobie spokojnie usycha. Sądząc po innych obumarłych już drzewach, ten proceder powtarzany jest co roku. 


4. Odwilż przyjdzie na pewno


W zimie jest cicho. A na pewno ciszej niż w maju, gdy o świcie i zmierzchu świergot ptaków zdaje się zagłuszać wszystko. Zdarzają się też spektakle śnieżne. Zwieje. Opadająca szadź. Podnoszące się mgły. Aż przychodzi dzień, gdy bałwan, który kurczył się dzień po dniu, topi się zupełnie. I nastaje wredna odwilż. Bardzo niefotogeniczna. Błoto, piasek i woda włażą do domu bez pukania. Nie ma na nią rady (należy po prostu utwardzić podwórko, ale to jeszcze przed nami).


5. Rób zapasy


Nie zawsze popatrzę w porę na komórkę. I dopiero wieczorem okazuje się, że mam w południe gości. Auto stoi u mechanika, lodówka świeci pustkami. “Jak dojechać do Ciebie komunikacją?”. “No cóż…pociągiem dziś nie, bo nie mam auta, żeby podjechać na dworzec, a cztery kilometry przez las pieszo to kiepski pomysł…. Podjedź może busem do wsi obok…wyjdę po ciebie do drogi”. Nauczka jest taka, żeby przynajmniej mieć pełną spiżarkę. Wszak chleb lubi się kończyć w najmniej oczekiwanym momencie, a do sklepu daleko.   


6. Dbaj o relacje


Miasto sprzyja spotkaniom towarzyskim. Dzieje się dużo, można umówić się w centrum na niezobowiązujące piwo, a w razie czego jeszcze szybciej zwinać się do domu. Ludzie odwiedzają cię przy okazji, bo byli w urzędzie, u lekarza, u fryzjera. Po prostu byli za rogiem. Tutaj nic się nie dzieje “przy okazji”. Nikt nie bywa “za rogiem”. Ludziom się nie chce ruszać z miasta, a mi się nie chce ruszać do miasta. I tutaj powinno zapalić się czerwone światełko! Pora zacząć dbać o relacje. Jeśli ktoś chce nas odwiedzić, będzie musiał włożyć w to więcej wysiłku niż dawniej. A my musimy stale pamiętać, aby zapraszać. I żeby mieć coś w lodówce!



7. Żyj lokalnie


W połowie grudnia przyszła pora, by kupić choinkę. Ja zaczęłam przeglądać internet, a mój mąż… lokalne słupy. I to on wyszedł na tym lepiej! Znalazł malutką plantację jodeł i świerków we wsi obok. Na malutkim wzgórzu starsi ludzie uprawiają choinki (mają też kury, kaczki i króliki). Wybierasz drzewko, gospodarz je ścina, a ty pakujesz do auta.I tutaj można rozpocząć dyskusję o śladzie węglowym choinek. O wyższości tych plastikowych nad żywymi (lub odwrotnie, w zależności kogo słuchacie). Moim zdaniem sprawa jest bardziej skomplikowana niż się wydaje. Dyskusje trwają, zdania są podzielone... Widziałam w tym roku post o szkodliwości plantacji choinek - gigantyczne powierzchnie wyjałowionej ziemi, duże zużycie wody do nawadniania, fungicydów, pestycydów itd. Ale powiem szczerze, że patrząc na tych gospodarzy, na to małe wzgórze w dolinie, czułam raczej spokój niż wyrzuty sumienia kupując tę jodełkę.


8. Uważaj na korporacje, nie na sąsiadów


Ileż nasłuchałam się o wścibstwie sąsiadów. Że patrzą, zaglądają przez okna, szacują wielkość kredytu (twojego), komentują, analizują i oceniają… Otóż moi drodzy, nawet jeśli to prawda, zupełnie mi to nie przeszkadza! Czasem mam wrażenie, że strzeżemy prywatności swoich podwórek zupełnie zapominając, że oddajemy o wiele więcej informacji o nas wielkim korporacjom, których “możliwość oddziaływania na nasze wybory jest znacznie silniejsza niż pani Irenka i pan Henio zza miedzy”,  jak słusznie zauważył polski naukowiec Piotr Tryjanowski w artykule opublikowanym w magazynie “Drzewo Franciszka”*.




Comments


bottom of page